piątek, 29 kwietnia 2011

Racuchy z jabłkami

Warzywa i owoce należy jeść 5 razy dziennie. Do moich ulubionych owoców należą szarlotka, knedle i racuchy :). Dzisiaj więc przepis na racuchy. Pamiętajcie: 5 razy dziennie!

Składniki
  1. 2 średniej wielkości jabłka
  2. szklanka mąki
  3. 1 jajko
  4. 3/4 szklanki mleka lub wody
  5. 2 garści cukru
  6. łyżeczka proszku do pieczenia
  7. cynamon
  8. olej do smażenia
Przygotowanie:

jabłka ścieramy na tarce o grubych oczkach. Ze skórką, bo pod skórką jest najwięcej witamin albo dlatego, że komu by sie chciało obierać. Do startych jabłek doldajemy jajko, mąkę, cukier, proszek do pieczenia i cynamon, dolewamy wodę lub mleko aż do osiągnięcia konsystencji gęsto lejącej, porównywanej zwyczajowo do śmietany. Na patelni rozgrzewamy olej, którego niestety nie możemy oszczędzać. Na rozgrzany nakładamy łyżką nasze ciasto - jeden racuch to dwie czubate łyżki masy, spłaszczonej do grubości mniejszej niż 1 centymetr. Smażymy aż się obustronnie zezłocą. Ja je jadłem bez żadnego cukru pudru, ale pewnie możnaby posypać.

Smacznego!


Zdjęcie:



czwartek, 14 kwietnia 2011

Aromatyczny krem z marchwi

Zimno jakoś w tym Krakowie się zrobiło, grad pada, że człowiek spokojnie rowerem wrócić nie może z zajęć. A jak już wróci, to musi sie rozgrzać. A co lepszego rozgrzeje studenta, niż mocno doprawiona, gęsta zupa? Nic ;). Toteż poniżej przepis na mój mocno doprawiony krem z marchwi, doskonałego towarzysza przygotowań do wakacyjnych praktyk.

Składniki:


  1. 1,5 litra bulionu warzywnego (może być z jakiegoś proszku czy innej kostki)
  2. 5 marchwi, dość dużych
  3. 1 mała cebula
  4. kilka ząbków czosnku
  5. kawałek imbiru
  6. 2 łyżki oleju
  7. sporo curry
  8. kmin (nie mylić z kminkiem :P)
  9. kozieradka
  10. czarnuszka
  11. chilli
Przygotowanie:
Na oleju podsmażyć pokrojoną cebulę, czosnek, posiekany imbir i przyprawy. Uważać, by przyprawy się nie spaliły. Po chwili dorzucić pokrojoną w kilkucentymetrowe kawałki marchew i zalać bulionem. Gotować ok 45 minut, aż marchewki będą miękkie. Zmiksować. Rozgrzewać się :).

Zdjęcie:


niedziela, 10 kwietnia 2011

Sałatka z makaronem

Sałatka to dobra rzecz. Dobra jest na ten przykład sałatka warzywna w wykonaniu mojej Mamy. Ale ja jestem istota zbyt leniwa na siekanie wszystkiego w drobna kostkę, jeżeli nie zbliżaja się Święta. Stąd też swoich gości karmiłem między innymi poniższą sałatką makaronową. Robi się ona dośc długo, ale przez większośc czasu sama. Z powodzeniem zaś można jeść ją na śniadanie obiad i kolację. No bo nie ma to jak patrzeć na swoje fascynujące wykresy z pracowni czy innych metod numerycznych, wsuwając miękki makaron z pysznymi pieczonymi warzywami, prawda?

Ad rem. Na duuużą ilość sałatki potrzeba nam:

  1. pięćsetgramowe opakowanie makaronu typu penne
  2. jednego dużego bakłażana (około pół kilograma)
  3. 2 średnich cukinii (też około pół kilograma)
  4. zielonej papryki (w Oszołomie tylko jedna ładna się znalazła, z powodzeniem możnaby dać dwie)
  5. oliwek w zależności od upodobań, ja sypnąłem szczodrze
  6. oliwy z oliwek sporo
  7. soli i pieprzu
  8. oregano
  9. dla chętnych trochę startego sera parmezanopodobnego. Ja wykorzystałem zalegającego w lodówce dziugasa.


Przygotowujemy:

W pierwszym etapie kroimy bakłażana w kostkę o wymiarach mniej więcej 1 cm x 1 cm x 1 cm*. Cukinię wzdłuż na pół a nastepnie poprzecznie w plastry o grubości około 0,4 cm. Paprykę w kawałki wielkości, która będzie wydawała sie zblizona do powyższych. Tak przygotowane warzywa układamy na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia, obficie skrapiamy oliwą, posypujemy solą, pieprzem i oregano po czym na jakieś 81 000 000 000 000  cm (c=1)** wkładamy do piekarnika nagrzanego do ok 423K***.  Po upieczeniu zostawiamy do wystudzenia.

Makaron gotujemy zgodnie z przepisem na opakowaniu. Po odcedzeniu przelewamy. Mieszamy z upieczonymi warzywami i oliwkami. Polewamy oliwą, posypujemy serem, doprawiamy do smaku, mieszamy. Podawać na zimno.

No i zdjęcie:


* Ponoć wszyscy teoretycy preferują układ CGS nad SI. Od dzisiaj więc wszystkie miary w CGS.

** Używamy wygodnego w Szególnej Teorii Względności układu, w którym kładziemy, że prędkość światła c równa jest 1. Wtedy czas też mierzymy w jednostkach długości, a zgodnie z (*) są to centymetry. 81 000 000 000 000  cm to będzie jakies 45 minut.

***A ze 150 stopni Celsjusza.

piątek, 8 kwietnia 2011

Pyszne gościowe ciasto czekoladowe

Gość w dom, trzeba upiec ciasto! To znaczy ciasto trzeba upiec co weekend, ale z okazji wizyty trzeba upiec lepsze. Wybór padł na klasyczne brownie - mocno czekoladowe, tłuste, trochę zbite. Przepis jak zwykle prosty i szybki, a efekt jak zwykle świetny.

Składniki:

  1. 2 tabliczki (200 g) gorzkiej czekolady
  2. kostka (200 g) masła
  3. 6 jajek
  4. 1,5 szklanki cukru
  5. 3/4 szklanki mąki
Przygotowanie:

W kąpieli wodnej rozpuścić czekoladę z masłem. W misce rozbełtać jajka, dosypać mąkę i cukier. Drobne grudki nie stanowią problemu. Rozpuszczoną i przemieszaną czekoladę z masłem trochę ostudzić, po czym zmieszać z masą jajeczną. Przelać do okrągłej foremki wyłożonej papierem i piec w piekarniku rozgrzanym do 180 stopni Celsjusza przez 25 minut, aż patyczek wbity w ciasto będzie suchy. Wyjąć z foremki i wystudzić - na ciepło smakuje jak czekoladowa jajecznica :P.

Zdjęcie, tym razem bez Mistrza:


Smacznego-czekoladowego :)

środa, 6 kwietnia 2011

Mini calzone z maksi dodatkami

Mała rzecz, a cieszy - taka miniaturowa pizza. Samodzielnie zrobiona, jest mniej tłusta od dowożonej, a dzięki swoim wymiarom powinna się nadać do odgrzania w opiekaczu, tym samym stanowiąc kuszące drugie śniadanie lub lekki obiad. 

Przygotowanie jest bardzo proste, lecz niespecjalnie szybkie, tym bardziej, że ciasto musi wyrosnąć. Kiedy już jest gotowe, resztę czynności wykonuje się błyskawicznie.

Na 8 sztuk potrzebne będą:

Ciasto:
  1. 2 szklanki mąki
  2. 3/4 szklanki wody
  3. paczuszka suszonych drożdży (7 gramów)
  4. szczypta soli
  5. 5 łyżek oliwy z oliwek
  6. łyżeczka cukru
Dodatki oczywiście dowolne, ja wykorzystałem:

  1. pesto rosso z Lidla, jako ciekawą alternatywę dla sosu pomidorowego
  2. ser dziugas, jako tańszą alternatywę dla parmezanu
  3. kiełbasę surową dojrzewającą, jako produkt przywieziony z domu
  4. szpinak, jako warzywa i owoce 5 razy dziennie

W wodzie o temperaturze ludzkiego ciała (około 97 stopni Fahrenheita) rozpuszczamy drożdże z cukrem. W międzyczasie do miski wsypujemy mąkę, sól, dolewamy oliwę. Następnie te składniki zalewamy drożdżowym rozczynem, mieszamy łyżką, po czym ciasto zagniatamy, aż przestanie się kleić do palców, co trwa długo i powoduje irytację. Zapewne możnaby użyć kuchennego robota, który irytacji nie powoduje.
Wyrobione ciasto smarujemy oliwą i odstawiamy na godzinę do wyrośnięcia pod pierzynkę.

Gotowe ciasto dzielimy na 8 części, z każdej formujemy coś na kształt koła, smarujemy smarowidłem, układamy dodatki (byleby nie przesadzić z ich ilością, całość musi się dać ładnie spłaszczyć), składamy na pół i wkładamy do piekarnika rozgrzanego do ok. 345 stopni Fahrenheita na 15-17 minut*.  

Gotowe, doskonale niekształtne mini calzone prezentują się w towarzystwie Mistrza następująco:


*Niestety, jakoś nikt nie wymyślił alternatywnych jednostek czasu ;).  Na wszelki wypadek - 345 stopni Fahrenheita to ok. 175 stopni Celsjusza.

niedziela, 3 kwietnia 2011

Marchewkowe babeczki

Dziwny się materiał trafił na inauguracyjny post-szybkie marchewkowe babeczki. Upieczone ze składników, które prawie zawsze są w lodówce, a które z równie dobrym efektem mogłyby zmienić się w jedno duże ciasto marchewkowe zamiast w 25 małych, dwukęsowych babeczek, które przypuszczalnie skończą w ustach kołowiczów*.

Przepis jest bardzo prosty. Potrzebne były:

  1. 2 średniej wielkości marchewki
  2. jedna pomarańcza (dowolnie, może być też np. jabłko)
  3. 4 jajka
  4. 1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
  5. łyżeczka sody oczyszczonej
  6. łyżeczka cynamonu
  7. 2 szklanki mąki
  8. niepełna szklanka cukru (można dać więcej, z tą ilością są bardzo mało słodkie)
  9. kostka masła (stopiona, można zastąpić szklanką oleju słonecznikowego czy rzepakowego)
  10. szczypta soli
Przygotowanie:
rozgrzałem piekarnik do ok. 175 stopni Celsjusza.
Do miski starłem 2 marchewki, w blenderze posiekałem na papkę pomarańczę (pokrojoną w ósemki razem ze skórką). Zmieszałem, po czym dodałem wszystkie sypkie składniki, ponownie mieszając. Wbiłem jajka i, dla odmiany, znów zamieszałem. Dolałem lekko wystudzone masło i-po raz ostatni-zamieszałem. Gotową masę poprzekładałem do foremek do babeczek (posmarować masłem i opruszyć mąką, chyba, że są silikonowe), piekłem około 20 minut.

I artystyczna stylizacja:

Ze zdjęcia to nie wynika, ale są naprawdę smaczne-chrupiące z wierzchu, miękkie w środku, z wyraźnym posmakiem pomarańczy.  Zachęcam do własnoręcznego przygotowania lub wizyty w kole we wtorek. Ja natomiast wracam do mojego Japończyka** :).

*członków Koła Matematyczno-Przyrodniczego Studentów UJ
**Yoshiki Kuramoto, japoński fizyk, specjalista od nieliniowych układów dynamicznych, autor tzw. modelu Kuramoto, stanowiącego prosty matematyczny opis synchronizacji, dający całkiem dobre rezultaty przy modelowaniu zjawisk biologicznych czy też reakcji chemicznych.
http://en.wikipedia.org/wiki/Kuramoto_model