Przygotowanie jest bardzo proste, lecz niespecjalnie szybkie, tym bardziej, że ciasto musi wyrosnąć. Kiedy już jest gotowe, resztę czynności wykonuje się błyskawicznie.
Na 8 sztuk potrzebne będą:
Ciasto:
- 2 szklanki mąki
- 3/4 szklanki wody
- paczuszka suszonych drożdży (7 gramów)
- szczypta soli
- 5 łyżek oliwy z oliwek
- łyżeczka cukru
- pesto rosso z Lidla, jako ciekawą alternatywę dla sosu pomidorowego
- ser dziugas, jako tańszą alternatywę dla parmezanu
- kiełbasę surową dojrzewającą, jako produkt przywieziony z domu
- szpinak, jako warzywa i owoce 5 razy dziennie
W wodzie o temperaturze ludzkiego ciała (około 97 stopni Fahrenheita) rozpuszczamy drożdże z cukrem. W międzyczasie do miski wsypujemy mąkę, sól, dolewamy oliwę. Następnie te składniki zalewamy drożdżowym rozczynem, mieszamy łyżką, po czym ciasto zagniatamy, aż przestanie się kleić do palców, co trwa długo i powoduje irytację. Zapewne możnaby użyć kuchennego robota, który irytacji nie powoduje.
Wyrobione ciasto smarujemy oliwą i odstawiamy na godzinę do wyrośnięcia pod pierzynkę.
Gotowe ciasto dzielimy na 8 części, z każdej formujemy coś na kształt koła, smarujemy smarowidłem, układamy dodatki (byleby nie przesadzić z ich ilością, całość musi się dać ładnie spłaszczyć), składamy na pół i wkładamy do piekarnika rozgrzanego do ok. 345 stopni Fahrenheita na 15-17 minut*.
Gotowe, doskonale niekształtne mini calzone prezentują się w towarzystwie Mistrza następująco:
*Niestety, jakoś nikt nie wymyślił alternatywnych jednostek czasu ;). Na wszelki wypadek - 345 stopni Fahrenheita to ok. 175 stopni Celsjusza.
mmmm, same pyszności:)
OdpowiedzUsuń